BILANS
śniadanie - jogurt wiśniowy, 2 nektarynki (221 kcal)
obiad - makaron w sosie serowo-brokułowym z kurczakiem (765 kcal)
deser - 3 trufle firmy Mieszko (202 kcal)
kolacja - kanapka z serkiem almette, 6 pomidorków rzymskich, 2 rzodkiewki (266 kcal)
+ 2 kawy (200 kcal) i 2.4l wody
1654 kcal / 1700 kcal
raczej nie wrócę do regularnego dodawania zdjęć posiłków ale wyjatkowo postanowiłam podzielić się z Wami zdjęciem obiadu, tak dla urozmaicenia:)
dziś przyszedł czas na ważenie. mimo 4 totalnie nieudanych dni (na 10), waga pokazała 78.4 kg czyli równo 2 kg mniej niż 10 dni temu. mimo że moim celem było 78.0 kg to ten wynik bardzo mnie zadowolił. jeśli dobrze pamiętam to taką wagę ostatnio miałam pod koniec grudnia... później tak się załamałam że jakoś w marcu dobiłam do 84.2 kg... na szczęście mimo wielu wpadek cały czas walczę więc udało mi się zrzucić łącznie 5.8 kg - najważniejsze że idę do przodu w porównaniu np do marca. i oby tak dalej!
zmniejszyłam cel z 26 sierpnia z 74 na 75 kg. nadal jest to wyzwanie ale przynajmniej już nie tak stresujące. chcę osiągnąć wyznaczony cel ale zaczynam rozumieć co jest ważne - nawyki a nad nimi ostatnio intensywnie pracuję. jeśli wyrobię sobie rozsądne nawyki a co ważniejsze będę w nich trwać to nie przytyję po osiągnięciu ostatecznego celu z wiadomych przyczyn.
nie szybko a trwale.
już od jakiegoś czasu małymi krokami próbuję wyjść z zaburzeń odżywiania. jest dużo lepiej niż 2 lata temu, mam już jakiekolwiek swoje rytuały typu picie kawy o poranku (może to głupie ale gdy byłam w kilkumiesięcznych ciągach objadania, nie miałam ŻADNEJ RUTYNY a ten fakt sprawiał że objadałam się dużo mocniej i częściej przez to że nie miałam żadnego stałego punktu dnia i wiecznie nie wiedziałam co ze sobą zrobić.) teraz wiem że po obudzeniu delektuję się kawą, za jakiś czas przychodzi pora na śniadanie, ogarniam siebie, mieszkanie, gotuję i jem obiad... koło 16 robię sobie popołudniową kawę i oglądam "historie wielkiej wagi" (jak poniżej:))
do 19 spędzam czas z chłopakiem i królikiem lub robię coś innego w mieszkaniu i właśnie po 19 jem kolację... może to wydaje się idiotyczne i banalne dla osoby która nie doświadczyła takich zaburzeń ale dla mnie to coś niesamowitego że mam swoją w miarę stałą rutynę dnia.
reasumując jestem z siebie dumna ale nie odpuszam, wręcz przeciwnie - rozpędzam się! liczę na 76.7 kg przy ważeniu 16 sierpnia:)
chudości dziewczyny! 🦋
Gratuluje utraty wagi! To wielki sukces. Może jeszcze przemyślisz kwestie dodawania zdjęć posiłków? Mi się bardzo to podobało na Twoim blogu, generalnie to taka ciekawa ze mnie osoba i lubię patrzeć co inni jedzą :) Dlatego proszę, zastanów się jeszcze nad tym <3
OdpowiedzUsuńA co do rutyny.. To ja Cię doskonale rozumiem. Chociaż nigdy nie wiązałam tego z zaburzeniami odżywiania, a raczej z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi.
Robienie zdjęć posiłków bardzo skupia moją uwagę na aspekcie odżywiania a to wolałabym ograniczyć bo rozmyślanie nad dietą bardzo mi nie służy, myślę jednak że od czasu do czasu mogę wrzucić zdjęcie jakiegoś posiłku, może z czasem gdy odchudzanie będzie dla mnie bardziej neutralne będę robić to częściej:)
UsuńSuper myśl z tymi nawykami to one robią robotę, zgadzam się na 100%. W końcu można mieć krótki zryw i ładnie chudnąć ale co z tego jeśli za chwilę wszystko wróci? A efekty które przynoszą nawyki - może i są powolne ale zostają na długo. Trzymam kciuki za twoje cele :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za wsparcie, zaraz wpadnę do Ciebie i zapiszę sobie Twojego bloga z boku :)
UsuńHej. Wracam po przerwie i nadrobiłam sobie właśnie lekturę Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńPrawie 6 kg od marca to i tak dobry wynik. Jak sama napisałaś - nie szybko, trwale! I tego Ci życzę ♥
A rutyna jest bardzo pomocna. Jak masz stały rytm dnia, to łatwiej cokolwiek ogarnąć, zaplanować i jakoś łatwiej poradzić sobie z nagłymi sytuacjami. Ja przy najmniej tak mam :)
Wysyłam uściski i trzymam kciuki za dalszą walkę ;*
Dobrze że jesteś! Mam dokładnie tak samo, cieszę się że ktoś to rozumie:)
Usuń