dzień 30 (29.05.2020)
nie pozwolę na to.
wygram tę nierówną walkę.
przez to że w tym tygodniu niedojadałam (tak, dla mnie bilans poniżej ppm to niedojadanie), trochę zaburzyłam sobie mój tryb życia.
dzień wcześniej niby udało mi się jako tako wrócić do formy ale szczerze mówiąc ciągle miałam poczucie że coś bym zjadła. zwłaszcza że kupiliśmy z chłopakiem jedną z naszych ulubionych wielkich czekolad z orzechami i chipsy do których również mam słabość.
od rana miałam sprzątać i wdrożyć się do życia ale naprawdę już od usłyszenia budzika wiedziałam że to nie będzie mój dzień. to chyba jeszcze te silne emocje... ciężko to opisać. z jednej strony jestem zła na siebie że pod koniec nawalam ale z drugiej wiem że naprawdę mogło być gorzej. w każdym razie dzień zdecydowanie nie był udany.
przynajmniej odczułam znów to męczące uczucie przejedzenia, rozleniwienia i obrzydzenia a także utwierdziłam się w przekonaniu że chcę iść dalej nową drogą.
***
dzień 31 (30.05.2020)
BILANS
śniadanie - chlebek bananowy (150 kcal)
obiad - kalafior z bułką tartą (900 kcal)
kolacja - kajzerka z domowym twarożkiem, 4 pomidorki daktylowe (400 kcal)
+ 2 kawy (200 kcal) i 3l wody
1650 kcal / 1700 kcal
śniadanie 🍌🍞
obiad 🥦😋
kolacja 🥪🍅
przeszło mi przez myśl żeby zrobić przez te ostatnie 2 dni miesiąca limit do 1000 lub 1200 kcal żeby odkupić napadowe winy ale doszłam do wniosku że to zaprowadzi mnie prosto do kolejnego napadu, ciągu i końca tej przygody, dlatego postanowiłam :
a.) przyjąć konsekwencje swojego objadania w postaci wyższej wagi,
b.) pogodzić się z tym że ostatniego dnia miesiąca nie zobaczę nawet 78,0kg na wadze
c.) zrobić wszystko żeby 30 czerwca zobaczyć 74 kg i móc przybić sobie piątkę!
do dzieła 💪
chudości! 🦋
Widać po tym poście, że pozytywna energia powoli do Ciebie wraca. Bardzo się z tego cieszę :*
OdpowiedzUsuńMasz rację, lepiej zostań przy tym limicie 1700 kcal. Lepiej powoli i konsekwentnie chudnąć, niż przegłodzić się dwa dni i potem wpaść w tydzień ciągu jedzeniowego.
Wspieram całym serduszkiem i trzymam kciuki, żebyś na koniec czerwca zobaczyła 74 kg albo i mniej! :)
I przede wszystkim życzę Ci jak najwięcej pozytywnej energii ♥
Dobre nastawienie to połowa sukcesu :) ja spróbuję zawalczyć o 59.9 na koniec czerwca symbolicznie. Grunt to mocno chcieć. To zabije apetyt
OdpowiedzUsuńWierzę, że to zrobisz. Jesteś bardzo silna a dodatkowo masz w nas wsparcie. :* Waga zleci, jeśli konsekwentnie będziesz trzymać się planu. Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńKochana bardzo mi przykro, że ostatni dni były dla Ciebie tak ciężkie ale dobrze wiedzieć, że wszystko zaczyna się układać. Teraz możesz wrócić z nową siłą i zawalczyć o swoje cele! Przybijam Ci piątkę i dołączam się do Twojego celu. 74 kg do końca czerwca? Razem damy radę.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się. ;*