Strony

poniedziałek, 15 lutego 2021

Zderzenie z rzeczywistością w 3 miesiącu.

Cześć dziewczyny. 

Minął kolejny miesiąc mojej przemiany, więc naturalnie postanowiłam go tutaj podsumować :) 

Jak w tytule - po tych parudziesięciu dniach : 
- zderzyłam się z rzeczywistością, 
- niemiło zaskoczyłam,
- dotarło do mnie że...

Nic się samo nie zrobi! Dobrze zaczęłam, postanowiłam wprowadzić zmiany w swoim życiu ale nowych postanowień trzymałam się sumiennie tylko w pierwszym miesiącu... Nie wiem czego się spodziewałam, przecież od samego wypisywania postanowień nic się nie zmieni!

Niestety w tym miesiącu słuchałam głosu nałogu aż około 15 razy.... Hm. Pierwsze 10 to był "ciąg" choć wiem że to tylko i wyłącznie zasługa słuchania swoich myśli, które zachęcały mnie jak zwykle do objadania, problem w tym że zamiast je ignorować (jak w 1 miesiącu) to brałam je do siebie... 

Nie chcę się usprawiedliwiać i nie mam takiego zamiaru, napiszę wprost : w tym miesiącu nie dałam od siebie za dużo; nie ćwiczyłam, ulegałam swoim myślom... jedyne na czym się skupiałam między objadaniem to powrót na dobre tory żywieniowe ale ciągle robiłam wszystko na opak - fiksowałam się na punkcie jedzenia, posiłków, godzin posiłków, porcjach - eh! 

Do tego wszystkiego ubzdurałam sobie że będę jeść lekko ponad 1900 kcal bo tak wyliczył mi głupi kalkulator - przecież widzę że potrzebuję więcej, więc dlaczego się upieram?! Nie lepiej było jeść normalnie 2100 kcal i nie mieć napadów niż żałować sobie kalorii a następnie się na nie rzucać? 

TO JEST PRZECIEŻ TAKIE PROSTE!

Przez to że pół miesiąca walczyłam z ciałem i jadłam około 1950 kcal dziennie a następne pół miesiąca objadałam się na (optymistyczna wersja) 3500 kcal to średnia tego miesiąca to 2725 kcal...

Gdybym jadła normalnie około 2100 kcal dziennie to średnia wyniosłaby właśnie 2100 kcal czyli ile kcal mniej dziennie? 625! I chudłabym sobie spokojnie... Cóż. 

Tak naprawdę jedyna sprawa z jakiej jestem dumna w tym miesiącu to fakt że przez ostatnie 2 tygodnie się nie ważyłam... :) Prawda jest też taka że to zasługa mojego chłopaka który oglądając ze mną filmy Wilczo Głodnej i rozmawiając ze mną cały czas, stwierdził że faktycznie jestem uzależniona od ważenia się i wyniósł mi wagę do piwnicy (do której nie wchodzę bo się boję :D) Tak czy inaczej jestem dumna że się nie ważyłam i wytrzymałam. Wiem, że gdybym bardzo naciskała, to by mi ją przyniósł ale pogodziłam się z tym, i stwierdziłam że to dobry krok. I to był dobry krok, zważyłam się dzisiaj i po powrocie chłopaka z pracy waga ląduje w piwnicy do następnego 15... :D 

A skoro mowa o wadze to z lekkim zażenowaniem wrzucę podsumowanie ważenia i mierzenia : 

szyja - 37 cm (+1 cm)
piersi - 90 cm (bez zmian)
ramię - 36 cm (bez zmian)
talia - 80 cm (+3 cm)
brzuch - 93 cm (bez zmian)
biodra - 102 cm (+2 cm)
udo - 65,5 cm (-0,5 cm)
łydka - 40 cm (bez zmian) 

waga z 15.01.2021 - 77.0 kg 
waga z 15.02.2021 - 76.7 kg 

czyli +5,5 cm i -300g w stosunku do stycznia...

Czarno na białym widać mój brak zaangażowania w tym miesiącu. Myślę że i tak mam szczęście z tymi wymiarami i wagą, przez miesiąc mogłam dużo więcej zepsuć taką lekkomyślnością.

Mam nadzieję że przyjmiecie dobrze ten post. Chcę być szczera więc piszę jak jest, bez posypywania rzeczywistości brokatem. Nie załamuję się, nie wpadam w doła - wręcz przeciwnie! Jestem gotowa na nowy miesiąc, czuję że będzie lepiej 😊

Okej. Nie chcę się już rozpisywać i rozdrabniać. Biorę na klatę konsekwencje mojej postawy w ubiegłym miesiącu i idę robić swoje żeby kolejny przyniósł lepsze plony 😋

Trzymajcie się i pamiętajcie - nie da się cały czas odnosić sukcesów. Czasem trzeba się wywalić, grunt to wyciągać wnioski i iść do przodu 😀

2 komentarze:

  1. Bo życie to już jest taką sinusoidą, raz lepiej raz gorzej. Mi się wydaje, że i tak świetnie sobie radzisz, mimo iż w ostatnim czasie nie było zbyt dobrze to nadal masz chęci żeby przeć do przodu i się nie poddawać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem najważniejsze jest to, że widzisz gdzie Ci się nie udało i wiesz, co do tego doprowadziło. I fajnie, że otwarcie o tym mówisz, nikt przynajmniej nie będzie miał mylnego wrażenia że to pestka wyjść z ED.
    Trzymaj się i dalej walcz o zdrowie! <3

    OdpowiedzUsuń